(+48) 33 877 10 01

paliatywny.makow@gmail.com

Aktualności

Umieranie, część druga

24 / 10 / 2023

Czuję jak wielki jest niedostatek w naszym podejściu do śmierci i jej pojmowaniu. Kiedyś zwróciła mi na to uwagę moja Przyjaciółka. Od tego czasu nie daje mi to spokoju. Boimy się śmierci choć jest tak nierozerwalnie związana z życiem. Jak pisałem jest „przejściem” nie końcem. Wierzę w To. Czuję, że tak jest!
Choć naturalnie pojawia się lęk oraz niepewność wynikające z nieznanego, to czy właściwe jest, że dotyczą tak naturalnego – finalnego elementu życia, czyli śmierci?

Bo przecież „śmierć jest częścią życia”.

Jednak nie będę używać swoich ułomnych sformułowań do opisu tego co chciałbym Wam przekazać skoro Ktoś zrobił to już o wiele lepiej. Elisabeth Kübler-Ross tak mówiła o śmierci rozmawiając z dziewczynką, której matka była umierająca:

…Zapytałam dziewczynkę, co to znaczy, że mama umrze. Odpowiedziała mi szybko: „Moja mama pójdzie do nieba”. „Co to znaczy: pójdzie do nieba?” – pytałam dalej. Wydęła usteczka i trochę się wycofując, powiedziała: „Nie wiem”.

(…)

Informacja ta oznacza dla dzieci, że ich mama będzie w miejscu, gdzie nie ma już bólu, nie ma cierpienia i gdzie będzie jej dobrze. Dlatego to mówimy! Ale nasza informacja może oznaczać też coś innego, na przykład: „Bądź cicho, nie zadawaj głupich pytań i idź się bawić”. Nie przyznajemy się, że to mamy na myśli, ale też tak bywa…

My, dorośli, chcemy dać dzieciom do zrozumienia: „Twoja mama będzie w takim dobrym miejscu, gdzie nie ma już bólu ani cierpienia”. I mamy nadzieję, że udało nam się to przekazać. Kiedy mama naprawdę umiera, ci sami dorośli płaczą i zachowują się tak, jakby stała się największa tragedia. Czy rozumiecie teraz, dlaczego dzieci wam nie wierzą? W tym leży największy problem.

Powiedziałam do Lorrie: „Nie będę ci opowiadać o niebie, bo najważniejsze jest to, żebyś wiedziała, co się z mamą dzieje teraz. Twoja mama jest nieprzytomna, to znaczy, że jest jak gdyby w kokonie. Kokon wygląda jak martwy. Mama nie może cię uściskać. Nie może już z tobą rozmawiać. Nie może ci odpowiedzieć. Ale słyszy każde twoje słowo. I niedługo, może za dzień, może za dwa, stanie się z mamą to samo, co się dzieje z motylem. Kiedy przyjdzie czas – kokon otwiera się i motyl wylatuje”. (Jest to przykład języka symboli). Rozmawiałyśmy potem o motylach i kokonach. Dziewczynka zadawała wiele pytań na temat mamy, a ja poprosiłam lekarza w szpitalu, żeby ominął przepisy i wpuścił ją do matki (w amerykańskich szpitalach dzieciom nie wolno odwiedzać pacjentów). Zadzwoniłam do tego miłosiernego lekarza, który obiecał „przeszmuglować” dziecko do szpitala. Potem zapytałam obie dziewczynki – Lorrie i jej młodszą siostrę – czy chciałyby zobaczyć jeszcze raz swoją mamę, żeby powiedzieć jej wszystko, co chcą powiedzieć, zanim mama umrze. Dziewczynki odpowiedziały z gniewem: Przecież nie pozwalają nam jej odwiedzić!”. „Założymy się?” – spytałam. (W ten sposób wygrywam ostatnio wszystkie moje zakłady…). Jestem przekonana, że o wiele lepiej dać ludziom kwiaty za życia, niż układać je stosami na grobie. Jestem przekonana, że jeżeli człowiek lubi muzykę, to powinien jej słuchać właśnie w takiej chwili. Zapytałam dzieci, jaką muzykę lubi mama. Mama przepadała za Johnem Denverem. Dałam dzieciom taśmę z jego muzyką.

KONSULTACJA TRWAŁA 45 MINUT . Cudowne 45 minut – o fantastycznych konsekwencjach. Nauczycielka zadzwoniła do mnie następnego dnia i płacząc, opowiadała, że nigdy w życiu nie była świadkiem tak wzruszającej wizyty w szpitalu. Opowiadała, jak otworzyła drzwi do pokoju, w którym leżała nieprzytomna matka. Jak zobaczyła tam jej męża, obraz całkowitej samotności, siedzącego – wydawało się – kilometr od łóżka. Nie dotykał chorej. Wtedy do pokoju wpadły dwie małe dziewczynki. Wskoczyły na łóżko matki. Z radością – nie były ani zdeprymowane, ani nieszczęśliwe – opowiadały mamie, że one wiedzą, że nie może ich uściskać, ale że może słyszeć wszystko, co mówią. Powiedziały jej, że za dzień, dwa, wkrótce będzie wolna jak motyl. Ojciec, naturalnie, zaczął płakać i wycierać nos, ale w końcu uściskał dzieci i zaczął z nimi rozmawiać. Nauczycielka zostawiła ich samych, aby mieli ten moment dla siebie…

 

Polecam całą pozycję: Życiodajna śmierć; Elisabeth Kübler-Ross; Przekład: Malina Stahre-Godycka; Wydawca: Media Rodzina; Data premiery: 25.08.2021

Jest w naszym podejściu do życia i śmierci coś bardzo pomieszanego. Wierzymy, że dobrym życiem zasługujemy na nagrodę a… mamy problem by dobrze żyć. Wierzymy, że po śmierci my i nasi bliscy zaznamy wiecznego spokoju, trafimy do „Dobrego miejsca” – Nieba, a jednak boimy się śmierci i rozpaczamy gdy nasi bliscy odchodzą. Nasze „wewnętrzne dziecko” lęka się i nie rozumie co dzieje się kiedy człowiek umiera. Lękamy się co będzie się działo z nami kiedy będziemy umierać….

Spójrzmy na to z perspektywy przedstawionej przez Elisabeth Kübler-Ross:
w naszych ostatnich chwilach Tutaj, będziemy jak poczwarka, z której w chwili śmierci wykluje się motyl. Staniemy się wolni i piękni! Będziemy mogli odlecieć ku blaskowi Nieskończonej Jasności…

JBahyrycz