Czuję jak wielki jest niedostatek w naszym podejściu do śmierci i jej pojmowaniu. Kiedyś zwróciła mi na to uwagę moja Przyjaciółka. Od tego czasu nie daje mi to spokoju. Boimy się śmierci choć jest tak nierozerwalnie związana z życiem. Jak pisałem jest „przejściem” nie końcem. Wierzę w To. Czuję, że tak jest!
Choć naturalnie pojawia się lęk oraz niepewność wynikające z nieznanego, to czy właściwe jest, że dotyczą tak naturalnego – finalnego elementu życia, czyli śmierci?
Bo przecież „śmierć jest częścią życia”.
Jednak nie będę używać swoich ułomnych sformułowań do opisu tego co chciałbym Wam przekazać skoro Ktoś zrobił to już o wiele lepiej. Elisabeth Kübler-Ross tak mówiła o śmierci rozmawiając z dziewczynką, której matka była umierająca:
…Zapytałam dziewczynkę, co to znaczy, że mama umrze. Odpowiedziała mi szybko: „Moja mama pójdzie do nieba”. „Co to znaczy: pójdzie do nieba?” – pytałam dalej. Wydęła usteczka i trochę się wycofując, powiedziała: „Nie wiem”.
(…)
Informacja ta oznacza dla dzieci, że ich mama będzie w miejscu, gdzie nie ma już bólu, nie ma cierpienia i gdzie będzie jej dobrze. Dlatego to mówimy! Ale nasza informacja może oznaczać też coś innego, na przykład: „Bądź cicho, nie zadawaj głupich pytań i idź się bawić”. Nie przyznajemy się, że to mamy na myśli, ale też tak bywa…
My, dorośli, chcemy dać dzieciom do zrozumienia: „Twoja mama będzie w takim dobrym miejscu, gdzie nie ma już bólu ani cierpienia”. I mamy nadzieję, że udało nam się to przekazać. Kiedy mama naprawdę umiera, ci sami dorośli płaczą i zachowują się tak, jakby stała się największa tragedia. Czy rozumiecie teraz, dlaczego dzieci wam nie wierzą? W tym leży największy problem.
Powiedziałam do Lorrie: „Nie będę ci opowiadać o niebie, bo najważniejsze jest to, żebyś wiedziała, co się z mamą dzieje teraz. Twoja mama jest nieprzytomna, to znaczy, że jest jak gdyby w kokonie. Kokon wygląda jak martwy. Mama nie może cię uściskać. Nie może już z tobą rozmawiać. Nie może ci odpowiedzieć. Ale słyszy każde twoje słowo. I niedługo, może za dzień, może za dwa, stanie się z mamą to samo, co się dzieje z motylem. Kiedy przyjdzie czas – kokon otwiera się i motyl wylatuje”. (Jest to przykład języka symboli). Rozmawiałyśmy potem o motylach i kokonach. Dziewczynka zadawała wiele pytań na temat mamy, a ja poprosiłam lekarza w szpitalu, żeby ominął przepisy i wpuścił ją do matki (w amerykańskich szpitalach dzieciom nie wolno odwiedzać pacjentów). Zadzwoniłam do tego miłosiernego lekarza, który obiecał „przeszmuglować” dziecko do szpitala. Potem zapytałam obie dziewczynki – Lorrie i jej młodszą siostrę – czy chciałyby zobaczyć jeszcze raz swoją mamę, żeby powiedzieć jej wszystko, co chcą powiedzieć, zanim mama umrze. Dziewczynki odpowiedziały z gniewem: „Przecież nie pozwalają nam jej odwiedzić!”. „Założymy się?” – spytałam. (W ten sposób wygrywam ostatnio wszystkie moje zakłady…). Jestem przekonana, że o wiele lepiej dać ludziom kwiaty za życia, niż układać je stosami na grobie. Jestem przekonana, że jeżeli człowiek lubi muzykę, to powinien jej słuchać właśnie w takiej chwili. Zapytałam dzieci, jaką muzykę lubi mama. Mama przepadała za Johnem Denverem. Dałam dzieciom taśmę z jego muzyką.
KONSULTACJA TRWAŁA 45 MINUT . Cudowne 45 minut – o fantastycznych konsekwencjach. Nauczycielka zadzwoniła do mnie następnego dnia i płacząc, opowiadała, że nigdy w życiu nie była świadkiem tak wzruszającej wizyty w szpitalu. Opowiadała, jak otworzyła drzwi do pokoju, w którym leżała nieprzytomna matka. Jak zobaczyła tam jej męża, obraz całkowitej samotności, siedzącego – wydawało się – kilometr od łóżka. Nie dotykał chorej. Wtedy do pokoju wpadły dwie małe dziewczynki. Wskoczyły na łóżko matki. Z radością – nie były ani zdeprymowane, ani nieszczęśliwe – opowiadały mamie, że one wiedzą, 
Polecam całą pozycję: Życiodajna śmierć; Elisabeth Kübler-Ross; Przekład: Malina Stahre-Godycka; Wydawca: Media Rodzina; Data premiery: 25.08.2021
Jest w naszym podejściu do życia i śmierci coś bardzo pomieszanego. Wierzymy, że dobrym życiem zasługujemy na nagrodę a… mamy problem by dobrze żyć. Wierzymy, że po śmierci my i nasi bliscy zaznamy wiecznego spokoju, trafimy do „Dobrego miejsca” – Nieba, a jednak boimy się śmierci i rozpaczamy gdy nasi bliscy odchodzą. Nasze „wewnętrzne dziecko” lęka się i nie rozumie co dzieje się kiedy człowiek umiera. Lękamy się co będzie się działo z nami kiedy będziemy umierać….
Spójrzmy na to z perspektywy przedstawionej przez Elisabeth Kübler-Ross:
w naszych ostatnich chwilach Tutaj, będziemy jak poczwarka, z której w chwili śmierci wykluje się motyl. Staniemy się wolni i piękni! Będziemy mogli odlecieć ku blaskowi Nieskończonej Jasności…
JBahyrycz

